Największą przeszkodą w podjęciu decyzji o pójściu szlakiem pielgrzymim do Composteli był dla nas czas i możliwości fizyczne. Zdawaliśmy sobie sprawę, iż przejście niemal 800 kilometrów Drogą Francuską – na co potrzebny jest miesiąc i bardzo dobra kondycja fizyczna – w naszym przypadku byłoby bardzo trudne. Postanowiliśmy więc, iż spróbujemy pójść magiczne 100 kilometrów. Optymalnym pod tym względem, a jednocześnie mniej uczęszczanym szlakiem jest Droga Portugalska.
Na pieszej pielgrzymce do Santiago de Compostela nie ma zbyt dużo czasu na cokolwiek, o ile chce się pokonać magiczne ostatnie 100 km. Jednym co mocno motywuje w wytrwaniu jest – oprócz własnych duchowych postanowień – aspekt zupełnie zewnętrzny. Jest nim możność uzyskania tzw. dyplomu czy też certyfikatu, iż przeszło się Drogą Jakubową przez co najmniej 100 km. Stąd jest właśnie te magiczne 100 kilometrów, które w naszych marzeniach chcieliśmy przejść w cztery dni, aby wejść do Santiago w czwartek w południe. W sumie miało to być tylko 3,5 dnia. Nasze nogi były niewyćwiczone, zaś w Galicji panowały upały jakich bardzo starzy ludzie tu nie pamiętali. Ale z drugiej strony nasze chęci i życzeniowe myślenie, a może jednak się nam uda.
Warto sobie uzmysłowić, dlaczego Santiago de Compostela był i nadal jest od ponad tysiąca lat celem tak licznych pielgrzymek i dlaczego to grób świętego Jakuba Starszego, znalazł się tak daleko od jego rodzinnej Palestyny, gdzie Jezus zaprosił go do grona swoich uczniów.
Święty Jakub wraz ze swym bratem Janem Ewangelistą zostali powołani przez Chrystusa podczas łowienia ryb w jeziorze Genezaret. Chrystus nazwał ich ze względu na ich impulsywny charakter Synami Gromu (Boanerges). Na kartach Ewangelii pojawiają się w otoczeniu Chrystusa, gdy wskrzesza córkę Jaira, podczas przemienienia na Górze Tabor, podczas modlitwy w Ogrodzie Getsemani itd. Dante Aligheri w swoim poemacie Nowe Życie wspomina, iż „ze wszystkich apostołów święty Jakób w najdalsze zaszedł strony„. Jego nauki nie przyniosły licznych owoców w Hiszpanii i powrócił do Palestyny. Jako pierwszy apostoł został męczennikiem wiary, kiedy to z rozkazu króla Heroda Agryppy został ścięty mieczem w Jerozolimie pomiędzy 42 a 44 rokiem.
Jego ciało przywieziono do Hiszpanii, i pochowano w Galicji, po czym miejsce jego pochówku zostało zapomniane aż do początku IX wieku (w roku 813 lub nawet 824), kiedy to mnich Pelagiusz dostrzegł dziwne miejsce, gdzie słyszał śpiewy aniołów i dostrzegł przedziwne światło. Od tego momentu był on zarówno św. Jakubem – apostołem, św. Jakubem, który na białym koniu pojawiał się i interweniował w czasach rekonkwisty na różnych polach bitewnych z Maurami jako Matamoros i św. Jakubem – pielgrzymem, który boso zdążał wraz z pątnikami z całej Europy, aby troszczyć się o nich w czasie ich wędrówki, o czym opowiadają niezliczone legendy i opowiadania o jego cudownych interwencjach. Stąd w całej Europie jak i w Polsce jego kult był bardzo rozpowszechniony i stawiano liczne kościoły pod jego patronatem.
W XII wieku rekonkwista zarówno ze strony przyszłego królestwa Portugalii jak i Kastylii i Leonu ruszyła pełną parą. Kiedy spychano władców muzułmańskich głęboko na południe, to drogi do Santiago już straciły swój status pogranicznych. Zaczęło więc pielgrzymów idących z całej Europy przybywać. Nie było wtedy – tak jak obecnie – innych motywów ruszenia w drogę jak tylko religijny. Nas też przez te kilka dni nikt nie wypytywał w drodze co nami kierowało, iż trafiliśmy na Jakubową Drogę.

W niedzielne popołudnie przylecieliśmy do Santiago de Compostela liniami Iberia, aby następnie rozlokować się w hotelu, gdzie zostawiliśmy nasze bagaże na czas naszej wędrówki do Santiago szlakiem portugalskim, o czym możecie przeczytać w relacji z pierwszego dnia wędrówki. Kiedy nastał świt ruszyliśmy do Porino, skąd po całym dniu wędrówki dotarliśmy do Arcade, gdzie mieliśmy już zarezerwowany hotel. Następny dzień rysował się jeszcze ambitniej. Tym razem hotel mieliśmy w Caldas des Reis oddalony 35 kilometrów marszu, a to tego panował niemiłosierny upał, a moje zamiłowanie do fotografii spowolniało naszą drogę. Z trudem tam dotarliśmy niemal pod wieczór, ale już kolejny dzień marszu przez 27 kilometrów mógł się nam wydawać już spacerkiem. Ostatniego dnia mieliśmy wprawdzie już tylko 18 kilometrów do pokonania, ale mieliśmy tam być tuż przed dwunastą, aby być obecnym na mszy dla pielgrzymów. Udało się, a tuż po zakończeniu mszy, czekał nas jeszcze jeden bardzo ważny obrzęd, na który czekali zarówno ci, którzy pojawili się tu, aby spotkać Boga w ofierze mszy świętej jak i ci, dla których stanowiło to sporą atrakcję turystyczną. To okadzanie świątyni przez botafumeiro, czyli chyba największą wiszącą kadzielnicę świata.

Zwykle swoje trzeba odstać w kolejce po zaświadczenie o przebyciu Drogi Jakubowej. Nie inaczej było w to czwartkowe popołudnie. Kolejka wiła się długo, aż dochodziła do schodów; załatwiano nas dość sprawnie, gdyż na końcu tej naszej drogi było kilkanaście otwartych stanowisk. Przyszedł moment, gdy i mogliśmy podejść do kontuaru. Mieliśmy wcześniej nieco obaw czy nasz wysiłek przejścia z Porino nie poszedł na marne. Ale po drugiej stronie wszyscy byli bardzo życzliwi. Zapytany o cele naszej pielgrzymki odpowiedziałem, iż podjęty był ze wszystkich trzech przyczyn: religijnej, duchowej (czy też religijno-kulturalnej) oraz poznawczej (kulturalnej).
Dzięki odbieraniu certyfikatów można dokładnie analizować płeć, wiek podróżnych, skąd wyruszali, jaki szlak obrali czy też jak dotarli do Santiago. I tak według strony oficjalnej w czerwcu 2017 roku przybyło i odebrało swoje certyfikaty 41 620 pielgrzymów, niemal po równo kobiet i mężczyzn. Przeważająca liczba (91%) przeszło pieszo, a około 9% na rowerze. Młodych ludzi (< 30 roku życia) było 22%, w średnim (30-60 r.ż.) 54%, zaś po sześćdziesiątce było 24%. Motyw, którym kierowali się pielgrzymi, aby podjąć się trudu wędrówki był niemal w tym samym odsetku religijny (46,25%), religijno-kulturalny (45,42%), rzadziej zaś tylko kulturalny (8,33%). Najwięcej było Hiszpanów (34,45%), a następnie z Niemiec (14,77%), i Stanów Zjednoczonych (14,13%). Polaków na liście pierwszych dziewięciu krajów w czerwcu nie można było odnaleźć, czyli było nas poniżej ośmiuset.
Najczęściej wybierano Drogę Francuską (26 tysięcy, czyli 62,96%), dalej Szlak Portugalski (około 7,5 tysiąca, czyli 17,85%), a trzecim pod względem popularności był szlak Norte Camino (5,58%). Gdyby policzyć ilu pielgrzymów mogło być średnio w ciągu jednego dnia na naszej trasie portugalskiej to wypadałoby podzielić te 7,5 tysiąca przez 30 dni, czyli około 250 osób dziennie przemierzało nasz szlak.