Indie
Lotnisko w Delhi stanowi wyzwanie zarówno dla tych, co czyhają zarówno na tych, „którzy są pierwszy raz w Indiach” (stanowią oni szczególnie dla nich łakomy kąsek), jak i innych czy aby na pewno nie dadzą się nabrać na różne sztuczki. Tym razem wyszedłem z tego obronną ręką. Młody człowiek oddał mi mój kwit, a ja mogłem wreszcie wsiąść do zwykłej czarno-żółtej taksówki. Było już grubo po północy i pierwsze kilometry dwupasmowej autostrady czy wielopoziomowych skrzyżowań mogły sugerować, iż kraj ten modernizuje się coraz szybciej. Im bliżej jednak byliśmy centrum miasta, zaczynało się tak jak wszędzie w Indiach – korki samochodowe o drugiej w nocy, wielkie ciężarówki jeżdżące według sobie tylko znanych reguł, a na końcu wjazd do dzielnicy Karol Bagh, gdzie miał się znajdować mój hotel. W nocy nie było żadnych straganów czy ludzi, którzy mogliby przysłonić niewiarygodną liczbę śmieci, rozgrzebanych dołów, rozkopanych ulic w tej plątaninie uliczek.